Rozmowy w pociągu

Dzisiaj czwartek. Jadę ekspresem o ładnie brzmiącej nazwie Eugeniusz Kwiatkowski. Ta nazwa to dla uczczenia naszego wybitnego reformatora gospodarczego II Rzeczypospolitej. W przedziale jakoś tak dziwnie pusto, ale do okna zaglądają już pierwsze promyki słońca, pierwsze oznaki zbliżającej się wiosny. Pociąg zostawia w tyle zieleniące się już pola, lasy i gdzieniegdzie spore kałuże na łąkach. Musi się spieszyć aby zdążyć w ciągu 2,5 godziny pokonać 300 kilometrową trasę.

Poczułem głód i postanowiłem iść na śniadanie do bufetu. W wagonie restauracyjnym też jakoś tak pusto. Dwie osoby siedzą przy stolikach popijając kawę. Przysiadłem się do pana, który uważnie wpatrywał się w ekran srebrnego laptopa. Zaprosił mnie do stolika dość życzliwie i powiedział: kawę mają dzisiaj dobrą. Kiedy przysiadłem się do stolika szybko pojawił się kelner a ja zamówiłem tradycyjną jajecznicę i kawę. Mój towarzysz podróży zapytał się czy często jeżdżę pociągiem czy może tak jak on po raz pierwszy po latach. Odpowiedziałem, że trochę częściej. Zimą jeżdżę pociągiem ale już wiosną przesiadam się na samochód.

- Czy jedzie pan do pracy? Zapytał.

- Tak, spotykam się z moimi pacjentami.

- O to ciekawe, pan doktor jedzie do pracy. A to w Warszawie ludzie nie chorują ? Ironizował.

- W Warszawie też pracuję ale lubię podróżować – uśmiechnąłem się.

- W czym się Pan specjalizuje? Zapytał.

- Prowadzę psychoterapię. Pomagam ludziom, którzy utracili sens swojego życia, odczuwają osamotnienie lub zagubili się w nałogach.

- A to ciekawe… Czy rzeczywiście jest Pan w stanie pomóc tym wszystkim ludziom?

- Wszystkim nie jestem w stanie pomóc zwłaszcza tym, którzy nie są zbyt pewni czy chcą się zmienić. A przecież każda zmiana kosztuje trochę wysiłku, zaangażowania się.

- A ja myślałem, że jak pacjent przychodzi do Pana i zapłaci to już naprawdę wie czego chce.

- O nie koniecznie, powiedziałem. Czasami przychodzą, bo nakłoniła ich matka lub żona i nie chcą wziąć na siebie odpowiedzialności za decyzję o podjęciu psychoterapii. Niektórzy myślą, że to terapeuta wykona za nich wewnętrzną pracę lub, że stanie się cud i natychmiast się zmienią.

- O tak, my Polacy lubimy wierzyć w cuda … zaśmiał się głośno.

- Być może, ale muszę Panu powiedzieć, że większość pacjentów traktuje swoją terapię poważnie i idą do specjalisty po to, aby przyjrzał się ich problemom z pewnego dystansu. Aby pomógł im pewne rzeczy zrozumieć i zaangażował ich do działania. Zadaniem terapeuty jest wywołanie zmiany przez uruchomienie zasobów tkwiących w ludziach i relacjach występujących między nimi.

- Super, teraz już wiem o co chodzi w tej psychoterapii.

A ja podziękowałem za to, że towarzyszył mi przez chwilę w podróży i wróciłem do swojego przedziału.

Autor: Sławomir Gutkowski

2015-03-10