Rozmowy w pociągu: Wolne miejsce

Dzisiaj w pociągu moje towarzystwo niechętne jest do rozmowy. A może dlatego, że za oknem pada deszcz.

Większość pasażerów zajęta jest czytaniem gazet, ktoś czyta książkę,a młody człowiek siedzący przy oknie sennie spogląda w okno . Na uszach ma słuchawki.  Jest jeszcze jedno miejsce wolne…. Spoglądam na nie co pewien czas tak jakby to puste miejsce było najważniejsze. Ci ludzie obok w mojej świadomości wyglądają tak jakby nie istnieli. Natomiast to puste miejsce środkowe jest jakieś magiczne. Pociąg wreszcie zatrzymał się na stacji. Ciekawi mnie to puste miejsce jeszcze bardziej. Być może ktoś tu przyjdzie i usiądzie na to miejsce, które w moim umyśle już nie jest puste. Pasażerowie jakby na chwilę wyrwani zostali z letargu. Na korytarzu co pewien czas przemknie jakaś postać. Nikt tu nie chce zatrzymać się , mimo tego wolnego miejsca.

Pociąg powoli rusza w dalszą podróż.

Nagle otwierają się drzwi i wchodzi kobieta z parasolem i niewielką torebką. Powiedziała dzień dobry i szybko zajęła wolne miejsce.

– Przepraszam- zapytała- to jest wolne miejsce?

– Tak- powiedziałem- już teraz nie.

Uśmiechnęła się i powiedziała- jak tu przytulnie i ciepło. Potem wyjęła z tej swojej czerwonej torebki telefon i zaczęła dzwonić. Chyba nikt nie odbierał tej rozmowy, bo ponowiła próbę połączenia jeszcze raz. Starsza pani siedząca przy drzwiach oznajmiła wszystkim, że się nie zgadza na to, aby uczeni mogli przedłużyć życie człowieka do 300 lat.

– No wie pan co ? – zwróciła się do mnie z udawanym oburzeniem – toż to katastrofa dla ludzkości.

– Naprawdę jest pani tego pewna? – zapytałem.

– Tak proszę pana, jestem pewna i mówię to z pełnym przekonaniem jako osoba już dojrzała. Tyle jest zła na tym świecie, tyle nienawiści i głupoty. Ludzie nie dorośli jeszcze do tego! Kobieta z czerwoną torebką powiedziała, że w pełni zgadza się z jej opinią.

– Nie wyobrażam sobie aby człowiek tak patologiczny,z którym żyłam dziesięć lat w związku żył 300 lat. Śmiała się przez chwilę histerycznie a potem wyjęła chusteczkę z torebki i wytarła nos. To było fatalne zauroczenie na początku i nie życzę tego nikomu. Po dwóch latach zrozumiałam, że zrobiłam błąd.

– Oni wszyscy są tacy sami – powiedziała starsza pani.

– O kim pani mówi? -zapytałem.

– Niech pan nie udaje, że nie wie o kim mówię. Mężczyźni wszyscy podobnie się zachowują. Wykorzystają i rzucą. Poznałam go w pracy- zaczęła, był przystojny i elegancki, taki bardzo uporządkowany. Pochodził spod Poznania. Był dumny z tego i kiedy wypił nawiązywał do pruskiego porządku i i zachodniej moralności. Poznaliśmy się w Warszawie w jakiejś knajpce przypadkowo. Potem okazało się, że pracujemy w tej samej korporacji. Tylko, że ja przyjechałam na studia z małego miasteczka na Wschodzie, a potem staż i praca. Po kilku spotkaniach postanowiliśmy, że on wprowadzi się do mnie. Było fajnie przez pół roku do czasu kiedy on zaproponował mi Poliamorię.

– A co to takiego? – krzyknęła starsza pani.

– To związek z kilkoma osobami za zgodą wszystkich stron. On bardzo nalegał lecz mnie to nie przekonywało. Po pewnym czasie uległam, zrobiłam to dla niego.

– O nie! – krzyknęła starsza pani- jeszcze tego brakowało. Jak pani mogła zgodzić się na coś podobnego? Przecież ciągle zdradzaliście siebie.

– No może tak to nie można powiedzieć, bo każde z nas znało partnerów z którymi utrzymywaliśmy związek. Wyrażaliśmy też zgodę na każdego nowego partnera. Informowaliśmy się też o naszych spotkaniach z innymi partnerami. Wszyscy w przedziale wyraźnie zainteresowali się tą rozmową tylko chłopak ze słuchawkami na uszach gapił się dalej w okno i słuchał muzyki.

– Jak pani się czuła w tym nowym doświadczeniu? -zapytałem.

– Nie mogłam znieść kiedy on wychodził i informował mnie, że jedzie na spotkanie z dziewczynami. Ja przez cały ten czas naszego związku miałam dwóch nowych partnerów. Może czasami było miło, ale nie mogłam tego znieść. Ja chciałam być tylko z nim, ja tylko jego kochałam i nie były mi potrzebne te spotkania z nowymi partnerami.

– Dlaczego go pani nie zostawiła od razu, takiego drania? – zareagowała natychmiast starsza pani.

– On był w takim transie. A kiedy mieliśmy seks nie angażował się zbytnio,także był bierny i to mnie niepokoiło. Nie chciałam się nim dzielić z nikim! Nie chciałam!

Kobieta nie mogła poradzić sobie z emocjami i zaczęła płakać.

Milczeliśmy chwilę,tylko ona płakała. Aż starsza pani jeszcze raz powtórzyła jak mantrę:

– Mogłaś go kochana zostawić, drania!

– Tak mogłam, ale nie chciałam. Postanowiłam go ukarać i zdradziłam go ze swoim szefem będąc za granicą w delegacji. Po powrocie do domu biłam się z myślami co mam robić. Źle się z tym czułam.

– Mogła mu pani powiedzieć o tym – wtrąciłem niepewnie.

– Tak też zrobiłam i po kilku dniach powiedziałam mu o tym.

– No i co ?- zapytała starsza pani. Czy zerwał ze swoimi kochankami?

– To była długa i trudna noc dla nas. On wściekł się i uderzył mnie krzycząc i wyzywając od dziwek.

– Co pani powie? A to drań! – stwierdziła starsza pani z oburzeniem.

– Ja uważałam, że ta zdrada nie była tak do końca zdradą, dopóki należeliśmy do Poliamorii. Uważałam, że nie zasłużyłam na takie potraktowanie. Wyprowadził się ode mnie jeszcze tej samej nocy.

– No i co z nim nie wrócił? Dał pani spokój?- pytała starsza pani.

– Po dwóch tygodniach zadzwonił i prosił żebym się z nim spotkała. Zgodziłam się zapraszając go do siebie. Miałam nadzieję, że pogadamy trochę i zaczniemy żyć normalnie. Doszło do tego spotkania. Postanowiliśmy zakończyć to doświadczenie z Poliamori. Spisaliśmy nawet porozumienie. Tylko, że on postawił warunek. Miałam na tym porozumieniu jednostronnie napisać, że nigdy nie zachowam się jak dziwka.  Wyrzuciłam go z domu o 3:15 w nocy.

Zaczęła płakać….

– Uspokój się kochana -powiedziała starsza pani- On nie zasługuje na Twoją miłość.

Nagle pociąg zaczął zwalniać. Dojeżdżaliśmy do Zawiercia. Kobieta chwyciła czerwoną torebkę i w pośpiechu wybiegła. Potem pociąg ruszył w dalszą drogę. W przedziale było jakoś dziwnie cicho.

Wszyscy ukradkiem spoglądali tylko na to wolne miejsce…

2014-12-17